25.12.2009



5-15...radio ram...blyszczacy i pusty dom...nie moge spac.
Chyba troszke nostalgiczny mam nastroj...a sa to juz 4Swieta, ktore spedzam bez rodziny (ale ten czas leci). Zaprosilam wczoraj na Wigilie Michala...z mysla odtworzenia klimatu Polskiego i Rodzinnego...niestety nie bylo nam dane sie spotkac...a topor wojenny zakopalam na zawsze:) Zdalam sobie sprawe, ze jestem niesprawiedliwa przekreslajac Michala ze swojego zycia... Jest On czlowiekiem o Wielkim Sercu...z zalozenia nie skrzywdzilby karalucha (hehehe)...a fakt, ze zamiary nie zawsze ida w parze z konsekwencjami, jest w 100% ludzki. Poza tym z egoistycznego punktu widzenia: wspaniale jest wybaczac!

Ostatecznie Wigilie spedzilam u znajomych...wahalam sie dlugo nad wyborem: pomiedzy pozostaniem w domu i skupieniem sie nad emocjami tesknoty i milosci...a obfita kolacja w towarzystwie pijanych znajomych. Niestety dokonalam blednego wyboru:-(szybko z tamtad ucieklam).

Mam dzis dzien wolny...Oscar zaplanowal ucieczke z miasta rodzinnego by spedzic ze mna 1dzien Swiat, a moze cala wiecznosc...nie zastanawiam sie nad tym. Jest mi z nim wspaniale...nie sadze zebym zaslugiwala na Wspaniala Wiecznosc. Czuje jego obecnosc niezaleznie gdzie jestem i z kim jestem...ktora powoduje u mnie uczucie blogosci, bezpieczenstwa i spokoju...nawet wczorajsze lzy nostalgii rodzinnej-nie byly takie slone:-)

Przytulilabym sie z checia do Lukasza...zajelabym jego miejsce w lozku...i pomolestowala Micke. Napilabym sie drinka z Mama i obejrzala wzruszajacy film. Zjadlabym Babciny obiad i przygotowalabym jej wspolne sniadanie na Bialowiejskiej. Poplotkowalabym z Asia patrzac jak Martynka sie bawi. Pojechalabym tez do Ojca...wybaczyla mu i spotkala sie z Teresa...z Ania i moimi Kochanymi Dzieciaczkami.
...a Tu Dom pusty...brak Eleny...teskno za Carolina...ale nie przestaje sie usmiechac, myslac o tym wszystkim.

Czekam z niecierpliwoscia na zamowione wahadelko...mily dreszczyk mnie ogarnia na sama mysl...

11.12.2009



Ok...nie wysikam sie, ale napisze...
Zyje ostatnio jak w bance mydlanej i podobnie sie czuje: lewitujaca, zakrecona i szczesliwa...a to za sprawa Wszystkiego. Przez 27 lat popelnialam ciagle ten sam blad: wyznaczalam sobie wygorowane cele w zwiazku z praca, partnerem, otoczeniem...po co??? Wystarczy sie zatrzymac i dostrzec otaczajace nas piekno :-)
WACHAC niekonczaca sie jesien..swiezo zapazona kawe...skore Kochanka (o zapachu prasowania) ...ulubione perfumy...
WIDZIEC scalajace sie czasoprzestrzenie...spojrzenie pelne milosci Ukochanych osob...piekne scienne obrazy...zacierajaca sie granice miedzy ksiazka, a rzeczywistoscia...
SLYSZEC dzwieki codziennosci...szum morza...szept Kochanka...muzke w glowie...
CZUC historie przedmiotu...uscisk Przyjaciela...szokujaca wymiane energii midzy ludzmi...

Gdy parenascie minut temu, nacisnelam przycisk: Nowy Post...mialo byc o Oscarze, Kasi i Waldku, Carolinie, Elenie, Lukaszu, Asi, Malej, Laurze i Diego...o pracy, zainteresowaniach...o milosci i przyjazni... Jednak nie czuje juz potrzeby, pozostawie Fantazji, interpretacje wydarzen.