21.02.2010



Pelen Relax: Kadzidelko, muzyka, mieszkanie wysprzatane, pelny brzuch, a przede wszystkim z dala od zapchu testosteronu. Nie musze sie nigdzie spieszyc: prace olalam, a z Oscarem prawdopodobnie sie juz nigdy nie zobacze. Dlaczego? Poniewaz roz tej bajki zaczal powoli blaknac...postanowilam nie dopuscic, aby stracil tOOOtalnie nasycenie koloru. Do pracy wczoraj nie poszlam, jutro tez nie zamierzam, a mam na tyle duzo sily wewnetrznej by rozpoczac z nimi walke prawna. Poza tym, nie wiem z kad u mnie tak silne przekonanie, ze znajde niebawem inne zatrudnienie.
Czuje sie fantastycznie, troszke chora, ale to prawdopodobnie z przemeczenia...ile mozna pracowac i imprzowac na okraglo. Obudzilam sie wczoraj w ramionach maloletniego Marokanczyka (narod, ktory bezwzglednie nienawidze, pomimo mojej ogolnej tolerancji). Prawda jest taka, ze Meo wraz z iloscia alkoholu we krwi, troche mnie oszukali...bylam pewna, ze jest starszym Andaluzyjczykiem. Prawda sie tylko okazalo, ze jest moim fizycznym idealem (oczu nie moglam od niego oderwac) o boskim akcencie, rozwalajacym poczuciu humoru i niesamowicie meskim usposbieniu. Usmialam sie do lez, zjadlam ze smakiem ciasteczko i zachowalam w pamieci pewnosc, dzikosc i dobroc jego oczu.
Doszlam do wniosku, ze nie nadaje sie do stalych zwiazkow...uwielbiam poznawac ludzi i probowac smaku ich skory. Zdalam sobie sprawe, ze nawet w przeszlosci zamykalam sie w schemacie odpowiadajacemu ogolnie przyjetym spolecznie norma normalnego zwiazku, po to tylko by nie kusic prawdziwe pragnienia. Postanowilam wreszcie postepowac zgodnie z sama soba...nikomu krzywdy nie robie i jestem jak otwarta ksiazka...i daje ludziom wybor akceptacji lub nie.
Obcielam wlosy na krotko i chce zrobic sobie tatuaz na karku, ktory ma dla mnie ogromne znaczenie...Arkana Wielkie xx karta tarota przedstawiajaca Motyla, symbolizujacego swiat zewnetrzny, czyli zludzenie...za Motylem Twarz Swiadomosci spogladajacej do srodka, ku temu co wieczne...i otwarta przestrzen pomiedzy oczyma jako lotos duchowego rozwoju. Nie warto skupiac sie na tym co zewnetrzne, gdyz popadamy w osady, wzory, stare przyzwyczajenia, a sa one tylko zludzeniem...warto odprezyc sie i poznac wlasna najglebsza prawde i zrozumiec roznice miedzy snem i rzeczywistoscia.

5.02.2010

...musze tak szybciutko napisac za nim wyjde zalatwiac sprawy papierkowe. Zastanawialam sie ostatnio, gdzie popelnilam blad z Laura...przestala odbierac moje telefony. Pomijajac narkotyki, przemoc, klamstwa i zdrady...myslalam, ze laczy nas jakas niewytlumaczalna wiez...troche toksyczna...ale nieunikniona. Prawda jest taka, ze ta wiez sobie chyba wymyslilam...zauwazylam, ze lubie sie otaczac osobami o sporych problemach emocjonalnych i glowkowac nad ich rozwiazaniem. Lukasz ma racje, ze lubie grac Matke Terese...tyle, ze nie jest to tak altruistyczna postawa, na jaka wyglada:robie to bardzo czesto z tego wzgledu, by poczuc sie lepsza...dominujaca sytuacje...posiadajaca porownywalnie mniejsze problemy...czyniaca dobro. Wszystko sie zmienia, gdy te osoby nabieraja wlasnej sily, juz mnie nie potrzebuja i odchodza...czuje sie wtedy niepotrzebna, gorsza, zraniona, samotna i zla. Matka Teresa chyba tak nie ma:-( Zawsze ten schemat powtarzal sie w moich minionych zwiazkach...nigdy nie wybieralam facetow silnych emocjonalnie, zdecydowanych, pewnych siebie. Znajomych, tez wybieram o podobnych charakterystykach. Cale szczesie, ze moje prawdziwe przyjaciolki: Asia i Elena...sa to osoby z innego swiata....dzieki czemu:niezawodne.
Oscar jest powtorka schematu, tyle ze tym razem w pelni swiadoma i jak na ten moment:bardzo przyjemna...co bedzie dalej? Mam nadz. ze zerwie z nalogiem i wylecze Psyche (choc jako personifikacja duszy ludzkiej w mitologii...pozostawilabym skrzydla motyla).

04.02.2010

Smutno mi :-( nawet nie wiem dlaczego, jakis nostalgiczny stan mnie dopadl. Ostatnio mam tak w kratke: jeden dzien: pelna euforia, drugi dzien: totalna katastrofa. Mecza mnie koszmary...nie moge spac. Snia mi sie tragedie rodzinne, a na dodatek Lukasz nie odp. mi na esy...

Co za telepatia :D...wlasnie zadz. do mnie przez skypa...akurat wszedl do niego klient do sklepu, wiec sie zamknelam i sobie pisze. Od razu spadl mi kamien z serca!

Kurcze, cos nam przerwalo...zapomnialam mu powiedziec, ze go BARDZO KOCHAM, ale napisalam:-)
Musze leciec pod prysznic i wyszykowac sie do gownianej pracy, ktora mnie doprowadza ostatnio do szalu...choc zdaje sobie sprawe, ze musze cierpliwie i z pokora sluzyc, a pewnego dnia zycie mnie wynagrodzi. Staram sie docenic fakt, ze mam zatrudnienie w dobie koszmarnego kryzysu...co nie znaczy, ze spoczelam na laurach.
Pada deszcz...tesknie za zapachem jego skory/swiezo wyprasowanego prania...ale czy On istnieje naprawde, czy jest tylko wytworem mojej wyobrazni...