5.02.2010

...musze tak szybciutko napisac za nim wyjde zalatwiac sprawy papierkowe. Zastanawialam sie ostatnio, gdzie popelnilam blad z Laura...przestala odbierac moje telefony. Pomijajac narkotyki, przemoc, klamstwa i zdrady...myslalam, ze laczy nas jakas niewytlumaczalna wiez...troche toksyczna...ale nieunikniona. Prawda jest taka, ze ta wiez sobie chyba wymyslilam...zauwazylam, ze lubie sie otaczac osobami o sporych problemach emocjonalnych i glowkowac nad ich rozwiazaniem. Lukasz ma racje, ze lubie grac Matke Terese...tyle, ze nie jest to tak altruistyczna postawa, na jaka wyglada:robie to bardzo czesto z tego wzgledu, by poczuc sie lepsza...dominujaca sytuacje...posiadajaca porownywalnie mniejsze problemy...czyniaca dobro. Wszystko sie zmienia, gdy te osoby nabieraja wlasnej sily, juz mnie nie potrzebuja i odchodza...czuje sie wtedy niepotrzebna, gorsza, zraniona, samotna i zla. Matka Teresa chyba tak nie ma:-( Zawsze ten schemat powtarzal sie w moich minionych zwiazkach...nigdy nie wybieralam facetow silnych emocjonalnie, zdecydowanych, pewnych siebie. Znajomych, tez wybieram o podobnych charakterystykach. Cale szczesie, ze moje prawdziwe przyjaciolki: Asia i Elena...sa to osoby z innego swiata....dzieki czemu:niezawodne.
Oscar jest powtorka schematu, tyle ze tym razem w pelni swiadoma i jak na ten moment:bardzo przyjemna...co bedzie dalej? Mam nadz. ze zerwie z nalogiem i wylecze Psyche (choc jako personifikacja duszy ludzkiej w mitologii...pozostawilabym skrzydla motyla).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz