08.01.2010



Nadeszly zmiany...Bajka sie skonczyla...czy szczesliwie? Cyba tak. Poza tym, ze stracilam mile towarzystwo, najlepszy seks jaki przezylam w przeciagu 27 lat, paralizujaca wymiane energii, smiech do lez, sopojrzenie kipiace podziwem i zainteresowaniem, piekne-niejednokotnie nizrozumiale dla mnie slowa pisane, krepujace poczucie blogosci...zyskalam odnalezienie zapomnianej kreatywnosci, poczucie wlasnej wartosci, ciagly usmiech na twarzy, umiejetnosc zatrzymania czasu, wrazliwosc motyla, sile ognia, a przede wszystkim spokoj ducha:).
Nie powiem, ze nie jest mi smutno...nawet troche placze...uswiadomilam sobie, ze juz sie z Oscarem nie potrzebujemy...dalismy sobie wszystko i po co psuc smak resztkami...a moze sobie to tylko tak tlumacze, gdyz czuje niedosyt, ale nie mam na to wplywu i probuje zrozumiec sytuacje...zrozumiec Oscara.

Wlasnie napisal mi wiadomosc...kolejne piekne niezrozumiale slowa...a moze tylko moja powloka zewnetrna nie rozumie.

Mam dzis dzien wolny...wreszcie pospalam (nawet pozbylam sie strachu i przenioslam z salonu do wlasnego pokoju), wyszlam na spacer z wozkiem na kolkach w celu zrobienia wielkich zakupow spozywczych, a wrocilam z dwoma nie tanimi bluzeczkami (pomimo przecen) i siedze teraz przed kompem rozmyslajac nad tym jaki smak moze miec wino z roku 77...moze bede miala okazje sie w nocy dowiedziec:)
Zrobilam dzis czystke w szafie...podzielilam rzeczy na dwie kupki: dla Laury i dla biednych dzieci. Dom czysty, rzeczy Eleny wyprane, lozko jej poslane, lodowka wyszorowana, prezent dla Sary gotowy...musze jeszcze tylko doprowadzic sie do porzadku i jestem gotowa na pierwszy powrot domownika...Sary...ale sie ciesze:)

Troche martwie sie nieobecnoscia Lukasza w swiecie on-line, mam nadz., ze nie zamarzl:O ...Asia sie juz nie niepokoje, gdyz sledze jej aktywnosc blogowa...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz