22.09.2009



Chyba mam lekka depresje-nic mi sie nie chce-moze jedynie plakac.
Wracam od lekarza, okazalo sie, ze jednak mam zakazenie...i skad ja teraz wezme kase na leki?
Czekam na Michala...zapomnieli zabrac aparat. Powinnam sie wziac za sprzatanie i szukanie pracy, a najchetniej rzucilabym sie z balkonu. Dzwonil do mnie Juan, ze zaprasza mnie na obiad, gdyby nie fakt, ze nie mam zapisanego jego numeru...nie odebralabym.

Szczyt debilizmu: nastawic na gotowanie kolorowe pranie:0 Czasami zastanawiam sie nad swoim IQ.

Juz wiem dlaczego jestem taka rozdrazniona: szlag mnie trafia jak Michal mowi, ze mi cos zalatwi, a pozniej prosi zebym mu o tym przypomniala telefonem lub meilem. Czuje sie wtedy jak jedna z wielu narzucajacych sie sekretarek! Jezeli ma ochote zrobic mi przysluge...to niech zrobi...ja na pewno nie bede sie prosic jak jakas zdesperowana kretynka.
Dzwonila Laura...chce mnie zeswatac ze swoim ulubionym handlarzem, gdyz bardzo mu sie spodobalam...chyba naprawde na glowe upadla....cos mi sie wydaje, ze oczka jej sie zaswiecily na mysl darmowego towaru. Nie wiem czy niesprawiedliwie oceniam swoje otoczenie, ale jedno jest pewne: mam wszystkiego dosc!

Dokladnie tak jak pisze Asi: przekroczylam limit psychiczny. Moze lepiej poloze sie spac...nie wiem...chyba mi sie nie chce...nie mam juz sily dzis ryczec.
El Pelado nalega na spotkanie...jest to swietny facet: opiekunczy, starszy (38 lat), dojrzaly (swoje przezyl), nawet przystojny...a ja naprawde nie mam ochoty sie z nikim spotykac, ani gadac...najchetniej zaszylabym sie na bezludnej wyspie, a najlepiej: zgasila lampke!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz