18.10.2009



Placze...nie moge rozmazac makijazu...za chwile mam probe w kolejnej pracy.
Byly to dla mnie 3ciezkie dni, ale moje lzy nie sa wynikiem bolu, ale glebokiego wzruszenia...wreszcie poczulam sie przydatna/pomocna/oparciem...napisala mi Laura meila, ze u niej w Bahia Blanca przezywajac kolejna tragedie rodzinna...nieodwracalna...po raz pierwszy jej rodzina czuje sie silniejsza...od braci, po mame, ciocie. Moja ulubiona ksiazka i dedykacje zamieszkaly w tamtejszym szpitalu i czytane sa przez cala jej rodzine. Laura twierdzi, ze Aniol nade mna czuwal w dniu kiedy jej ja podarowalam...tym bardziej, ze wiedziala, ze trudno mi sie z nia rozstac. Ta ksiazka pomaga im wszystkim zrozumiec sens tragedii: smierci...choroby pszychicznej...bolu. Sa mi bardzo wdzieczni i chca mnie poznac...
Nie moge przestac plakac...tak sie ciesze, ze komus pomoglam, ze moja egzystencja nie jest zmarnowanym ucielesnieniem duszy:)
Takie rzeczy sprawiaja, ze chce zyc!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz